Hotel GJIROKASTRA (Albania) – Baza wypadowa do największych atrakcji miasta
Hotel z którego wszędzie w Gjirokastrze jest blisko. Położony w sercu starego miasta u stóp zamkowego wzgórza nie ma sobie równych pod względem lokalizacji. Spacer do trzech najsłynniejszych muzeów (w tym do Muzeum Etnograficznego) zajmie nam nie więcej niż 4 minuty a do klimatycznych alejek usianych sklepikami, restauracjami i barami mamy zaledwie minutę powolnym krokiem. Dobry dojazd szerokimi uliczkami (co w Gjirokastrze jest wyjątkowo rzadkie) oraz spokojna, cicha okolica sprawiły że nasz pobyt w tym miejscu był idealny…
Ale od początku:
Do gustu przypadł nam dwupoziomowy, klimatyczny pokój z antresolą. Z osobnym, kameralnym wejściem od podwórza (zdarza nam się późno wracać ze zwiedzania i taka opcja jest jak skrojona pod nas). Drewniane miło trzeszczące schody, drewniane podłogi i pasujące do stylu pokoju łóżka. Do tego biel pościeli i koronkowych zasłon/zazdrostek… Miło… Najwygodniejsze materace i poduszki na jakichkolwiek spaliśmy! Nie mogąc nadziwić się tej „magii” zaczerpnęliśmy wiedzy w internecie i mądry wujek Google uświadomił nas o istnieniu materaców i poduszek „z pamięcią kształtu”. Jak nic to musiało być TO! Łazienka czysta, pachnąca, nowoczesna z wielkim prysznicem pod którym zmieściliśmy się całą czwórką (oszczędność czasu i wody!). Ręczniki, papier, mydło + balsamy… Wszystko na miejscu i do naszej dyspozycji.
Dwa łóżka na dole, dwa łóżka na antresoli. Co dla nas ważne – możliwość ich zsunięcia/połączenia ;) Noc spędzona w pokoju z dziećmi a jednak mieliśmy poczucie że jesteśmy sami ;). Bardzo pomysłowym rozwiązaniem jest umieszczenie telewizora i klimatyzacji dokładnie w połowie wysokości pokoju. Dzieciaki z dołu i my na górze mogliśmy się cieszyć chłodną bryzą i programami w tv.

Pokój idealny dla Leona… brak sąsiadów na górze, brak na dole – można pobiegać po schodach w górę i w dół.

widok z antresoli

Wejście do hotelu

Antresola
Wspaniały kontakt z obsługą (j. angielski) – wszystkie potrzebne nam informacje zarówno o obiekcie jak i okolicy otrzymaliśmy przy zameldowaniu. Internet śmigał aż miło i nie odnotowaliśmy żadnych przerw lub zakłóceń zarówno w barze (gdzie podobno sygnał miał być najmocniejszy) jak i w pokoju.
Przyjechaliśmy do hotelu za wcześnie (dokładnie w momencie wymeldowywania się poprzednich gości i sprzątania pokoi) ale nie widzieliśmy ze strony pracowników spięcia i sami też nie czuliśmy się „jeszcze niechciani”. Z lodowatą gazowaną wodą, na tarasie, z nogami wyciągniętymi na barierce (wiemy… tak nie wolno!) czekaliśmy na nasze lokum. To co widzieliśmy z balkonu baru utwierdzało nas w wyborze hotelu. Cudowna panorama miasta, pocztówkowy widok, idealny do wklejania w prospekcie reklamowym :)
Po rozpakowaniu się i odprężającym prysznicu przyszedł czas zwiedzania. Zamek choć niedoceniany (lub opisywany w wielu blogowych wpisach jako atrakcja na godzinę) okazał się tak absorbującym miejscem, że odwiedziliśmy go dwa razy w ciągu trzech dni spędzonych w Gjirokastrze. Duży na to wpływ miał zaprzyjaźniony właściciel restauracji Kujtimi który widząc nas błąkających się po miasteczku podwiózł nas swoim zabytkowym Mercedesem pod same wrota zamku (i załatwił darmowe wejście ;) ). Zrobił tym samym coś niesamowitego… Pokazał nam wieczorną twierdzę, bez grup turystów wylewających się z autokarów i co najważniejsze – bez upału! Bo nie oszukujmy się… Zwiedzanie zamku w południe to jak smażenie się na patelni – na własne życzenie/
Będąc na zamku nie omijajcie i nie ignorujcie Pani zachęcającej do zwiedzenia Muzeum Wojska! Fakt – płatne dodatkowo „całe” 200 leków co sprawi że z naszej dorosłej kieszeni wyfrunie 6 zł (dzieci do lat 18 lat nie płacą) ale uwierzcie – warto się „szarpnąć”!
Osobiście odradzam wchodzenie na teren twierdzy z wózkami dziecięcymi. Teren jest (delikatnie mówiąc) trudny i wymagający sprawności fizycznej. Dużo wystających kamieni, żwir, dziury i sporo schodów. Brak też barierek zabezpieczających… Strzałki prowadzą nas np. na taras widokowy za wieżą zegarową – widok zapiera dech w piersiach ale tuż za krawędzią przepaść! Nie zapominajmy zabrać ze sobą dużo wody (my mieliśmy łącznie 3 litry i wszystko zniknęło do ostatniej kroplo). Niestety nie ma tutaj punktu gastronomicznego ani nawet automatu z napojami do tego w całym zamku jest tylko jedna łazienka :/

Zamek Gjirokastra

Zamek Gjirokastra

Zamek Gjirokastra

Zamek Gjirokastra – Muzeum Broni

Zamek Gjirokastra – Muzeum Broni
Po intensywnym dniu na zamku, dwóch odwiedzonych muzeach, 6 byrkach z mięsem i 14 kilometrach przebytych pieszo wracamy do Hotelu Gjirokastra. Zaopatrzeni w obłędnie słodką i tanią jak barszcz baklavę, litr lokalnego wina i ser kackaval wrzucamy na luz. Dzieciaki zasypiają w 5 minut, jeszcze przed odnalezieniem w tv kanału z kreskówkami ;) Rozsiadamy się na tarasie, otwieramy wino wsłuchujemy się w odgłosy miasta przecinanie melodią cykad. W spokoju planujemy kolejny dzień…
Na śniadaniu jesteśmy pierwsi… Wita nas nakryty na tarasie stolik, biały kiciuś i uśmiechnięta kelnerka. Wybieramy ciepłe dania (jajecznica, omlet, itp.) i napoje a reszta pojawia się „w zestawie”. A trzeba przyznać że zestaw to zacny! Racuchy, ciasteczka, rogaliki, pieczywo, kompot, miód, marmolada, boczuś, kawa… i obłędna, liściasta, herbata górska. Do dziś ją wspominamy i staramy się na sklepowych półkach odnaleźć coś podobnego w smaku :/ Bez skutku…
Opuszczamy Hotel Gjirokastra i kierujemy się w stronę Beratu. Oby więcej TAKICH hoteli podczas naszych podróży!

Lea na tarasie

Śniadanie
Inne, nasze posty o Gjirokastrze:
- Muzeum Etnofraficzne i Dom Skenduli (klik)
- Gjirokastra w 2 dni – Miasto srebrnych dachów
- Bałkańskie smaki (klik)
1
ADRES
Hotel Gjirokastra
Lagjia Partizani, Rruga Shezai Como, 6001 Gjirokastër (Gjirokastra) Albania
Piękne zdjęcia, piękne miasto :)
Byliśmy z naszymi dziewczynami w tym samym hotelu 2 lata temu,ale w innym pokoju. Świetne miejsce, obsługa bardzo miła – przygotowali nam tradycyjne albańskie potrawy na wspólną kolację. Cudowne wspomnienia.